W listopadzie 1866 roku stocznia Alexander Hall & Co. w Aberdeen zwodowała statek, który wkrótce potem zyskał godną pozazdroszczenia sławę dzięki niezwykłemu, lecz eleganckiemu wyglądowi oraz wspaniałym zaletom żeglugowym w zakresie łatwości obsługi i prędkości.
Tym statkiem był „Sobraon”, największy pełnorejowiec o mieszanej konstrukcji kadłuba, gdzie wręgi i pokładniki wykonane były z żelaza, a reszta kadłuba w całości z drzewa tekowego. Początkowo statek miał być rejowym pasażerskim statkiem parowym zbudowanym dla kompanii Gellatly, Hankey and Sewell i stąd kadłub posiadał dwie stewy rufowe, na których zamierzano zainstalować koło napędowe.
Jednak potem postanowiono zrezygnować z maszyny parowej i zaślepiono tę lukę dejwudem. „Sobraon” miał żelazne maszty, stalowe stengi i reje do poziomu górnych marsli, natomiast bramstengi i reje powyżej marsli wykonane były z drewna. Początkowo statek niósł grotżagle, marsle dolne i górne, bramsle, bombramsle i skajsle na wszystkich masztach, ale już po pierwszych rejsach zrezygnowano ze skaj -sli, ponieważ statek był zbyt miękki. Bukszpryt był zdecydowanie krótki (prawdopodobnie pozostałość projektu parowca), ale za to żaglowiec wyposażony był w bardzo długi jumpsztag. Najbardziej niezwykłą cechą „Sobra-ona” był rozkład pomieszczeń w kadłubie.
Pomimo tego, że został on zaprojektowany do przewozu pasażerów do Australii, miał bardzo krótką półokrągłą rufówkę, która nie sięgała nawet takielunku bezana. Konfiguracja taka była możliwa dlatego, że kabiny pasażerskie usytuowano w tylnej części międzypokładu, a nie, jak na wszystkich innych żaglowcach tej klasy, pod rufówką.
Kubryk dziobowy był zdecydowanie dłuższy niż zwykle i ciągnął się aż do śródokręcia. „Sobraon”, nazwany tak dla upamiętnienia brytyjskiego zwycięstwa w pierwszej wojnie z Sikhami (1845-1846) należał do Lowther, Maxton & Company, ale czarterowany był firmie Devitt & Moore do przewozu pasażerów do Sydney. Żaglowiec szybko stał się bardzo popularny wśród pasażerów, ze względu na doskonałe warunki zakwaterowania w pierwszej klasie, ciągnącej się od rufy do wysokości grotmasztu, w której mieściły się obszerne salony w centralnej części przestrzeni mieszkalnej, otoczone 12-13 kabinami, każda z własną toaletą.
Firma Devitt & Moore czarterowała statek od jego dziewiczego rejsu do 1870 roku, po czym odkupiła go i eksploatowała już na własną rękę do 1891 roku. Przez cały ten czas, z wyjątkiem pierwszego rejsu, statkiem dowodził kapitan J. A. Elmslie. W drodze do Australii „Sobraon” przewoził pasażerów i emigrantów oraz ograniczoną ilość towarów ogólnych, zaś w rejs powrotny zabierał mniejszą ilość pasażerów i większą ilość wełny.
W 1891 roku Devitt & Moore sprzedała leciwy już statek władzom Nowej Południowej Walii, które na następne 21 lat zrobiły z niego następcę reformatorskiego statku szkolnego „Vernon” w Sydney. Od 1912 roku przez 16 lat pełnił funkcję stacjonarnego statku szkoleniowego w zatoce Berry pod nazwą zmienioną na HMAS „Tingira” (słowo, które w języku aborygenów oznacza „otwarte morze”).
W 1928 roku uznano go za nienadający się do dalszej eksploatacji i sprzedano firmie rozbiórkowej. Ale zanim przystąpiono do złomowania, opinia publiczna ocaliła stary żaglowiec, który został przeznaczony na dom opieki dla bezrobotnych mężczyzn. Dwa lata później statek został sprzedany i miał zostać przerobiony na muzeum.
Gdy plan ten nie wypalił, „Tingira” został sprzedany ponownie W. M. Fordowi, który kupił go z powodów sentymentalnych i zakotwiczył w zatoce Berry. Dopiero po śmierci Forda wykonawcy jego testamentu sprzedali statek firmie złomującej, która przejęła go w 1936 roku. Rozbiórka została jednak wstrzymana zaraz po jej rozpoczęciu i dokończono jej dopiero w 1941 roku.
Typ – trzymasztowy żaglowiec
Wyporność – 2131 ton
Długość – 82,9 m
Szerokość – 12,2 m,
Zanurzenie 8,2 m
Prędkość nieznana
Uzbrojenie – brak
Załoga – do 250 pasażerów oraz 60-70 osób załogi stałej
Taki żaglowiec mieć – i owszem, ale prawdziwy… Niektórych nie stać nawet na model (sic!), choć można poradzić sobie w inny sposób, np. Imprumut rapid i co z tego że to pożyczka, jak można potem choćby patrzeć na taki żaglowiec i pływać po krańcach świata – choćby w marzeniach. Zresztą tak jest bezpieczniej 🙂 Prawdziwa żaglówka – to wielkie koszty i niebezpieczeństwa podróży. W końcu żyjemy na planecie żywiołów 🙂