Kodeks morski – jest to ogólnie ustawa z dnia 18 września 2001 roku, która ma za zadanie uregulować wszelkie prawne stosunki, powiązane z żeglugą. Ma ona zastosowanie nie tylko do statków handlowych, ale także innych jednostek pływających po różnych akwenach wodnych. Np. ktoś chce wyruszyć na wyprawę naukowo – badawczą.
Ten kodeks także go obowiązuje. Także sportowcy (wyścigi morskie itp.), czy inni użytkownicy „mórz i oceanów”, jak np. turyści, także powinni się do niego stosować. Jest jeden wyjątek, mianowicie jeśli chodzi o wielkie wycieczkowce, przewożące mnóstwo ludzi, to powinny one się stosować do przepisów o tzw. „awarii wspólnej”. Wcześniejszy kodeks morski był uchwalony w 1961 roku. Już dwukrotnie ogłaszano jego jednolity tekst. To dotyczy wyruszających w morze. Jak jednak jest z tymi, co pracują w porcie i nigdzie nie mają zamiaru wypływać?
Praca w stoczni – a kodeks marynistyczny
Praca w stoczni dotyczy wszystkich tych „szczurów lądowych”, którzy z morską turystyką, czy wyprawą nie mają nic wspólnego. Podróżujące „wilki morskie” są zbyt zajęte odwiedzaniem nowych terenów, aby przejmować się tymi, co zostają w porcie. Ale przecież od nich zależy stan techniczny statku, jego przydatność do pływania, oraz sama estetyka i wygląd samej jednostki pływającej. Po co ta estetyka? Po co wygląd? Przecież właściwie statek jest przeznaczony jedynie do tego, aby dowiózł swych pasażerów w dane (docelowe) miejsce.
Po co mu wygląd?
Być może tak jest, ale jeśli już znajdzie się podróżnik z prawdziwego zdarzenia, zapewne i on chciałby jako tako wyglądać, jeśli przybije do obcego portu. Czy ktoś chciałby dobić do jakiegoś obcego portu zdezelowanym przerdzewiałym statkiem? I to na dodatek z „dogasającym” silnikiem? Na pewno nie. Jest to przede wszystkim niebezpieczne, ponieważ co mogłoby się stać, jakby nasz zdezelowany silnik zgasł podczas wielkiego sztormu? Praktycznie nie mamy żadnych szans na ratunek. Tylko sprawdzony i dobry silnik (oraz sama konstrukcja statku) może bezpiecznie dowieźć nas do upragnionego lądu. A całą tę pracę przecież wykonują pracownicy każdej stoczni.
Praca w stoczni – to nie tylko budowa nowych statków
Oczywiście, dobrze jest, jeśli dana stocznia „złapie” jakiś kontrakt i będzie mogła zbudować nowy statek. Ale nie dzieje się to tak codziennie dlatego, aby w ogóle „trwać” każda stocznia musi zajmować się bardziej przyziemnymi sprawami (np. remontami) Swoich pracowników także musi czymś zająć, jednocześnie zapewniając im odpowiednie bezpieczeństwo BHP, aby w razie jakiegoś zdarzenia, uczestniczący w nim pracownik, mógł się spodziewać normalnego odszkodowania.
Przepisy BHP w stoczniach są bardzo rygorystyczne, a jest to właśnie spowodowane tym, że praca w takiej stoczni wymaga od ludzi ciągłej uwagi, oraz ostrożności. Obowiązkowe ubranie, oraz kask, już chyba nikogo nie dziwią. Jednak są pasjonaci tego typu pracy i pomimo tego, że niezbyt lubią pływać, praca w stoczni może być dla nich jedyną opcją godziwego zarobku.
Opracowano wspólnie z portalem Leca.pl – beton lekki wspomagającym prace budowlane w stoczniach.